Toskania - cz. III - Diabelski Most
LINK cz. I - Vinci i Anchiano LINK cz. II - Pisa (Piza) LINK cz. III - Ponte del Diavolo (Diabelski Most)
DIABELSKI MOST (PONTE DEL DIAVOLO a naprawdę PONTE DELLA MADDALENA)
Kolejnym punktem naszego zwiedzania był Diabelski Most. Tak naprawdę to Most św. Marii Magdaleny (Ponte della Maddalena) ale wszystkim znany jest przede wszystkim jako Ponte del Diavolo.
Most Magdaleny położony ok 22 km od Lucca. Tym razem nie ma opłat za autostrady - jedziemy drogą krajową, która jest początkiem bardzo ładnej drogi krajobrazowej (z niej można skręcić w kierunku Barga czy Montefegatessi czy też do Garfagnana, o których napiszę w kolejnych częściach). Za zaparkowaniem przy moście nie ma problemu - po obu stronach rzeczy znajdują się małe zatoczki na których można bezpłatnie parkować.
Sam Most w pierwszym momencie i z daleka wydał mi się mniej widowiskowy w porównaniu do tego, co widziałam w katalogach i na zdjęciach. Tylko przez chwilę, bo kiedy zaparkowaliśmy okazało się, że tutaj całą magię robi światło (a jakby inaczej :)). W pełnym ostrym słońcu wody rzeki Serchio robią się szmaragdowo-zielone. W cieniu, od drugiej strony mostu, wydają się ciemnogranatowo-turkusowe.
Obok Mostu ustawiony jest punkt informacji turystycznej, gdzie bardzo miła obsługa wręcza darmowe ulotki i służy pomocą związaną ze zwiedzaniem Mostu i pobliskiego Borgo a Mezzano.
Legenda głosi, że budowniczy mostu pod koniec terminu budowy zorientował się, że nie dotrzyma "deadline'u" :). Postanowił więc poprosić o pomoc samego Diabła. Ten ochoczo przystał na propozycję i zgodził się dokończyć budowę przez jedną noc w zamian za duszę tego, kto pierwszy przejdzie przez zbudowany most. Podobno budowniczy dosyć szybko doszedł do wniosku, że zatrudnienie Diabła jako konsultanta nie był najlepszym pomysłem :) i poleciał (a jakże!) do Księdza z prośbą o pomoc. Ksiądz udzielił mu wsparcia, rozgrzeszenia z głupoty i doradził mu by przepędzić z rana mostem świnię, której to duszę mógł sobie Diabeł, zgodnie z umową, wziąć. Historyjka tak urocza jak i naiwna :) (nie macie wrażenia, że niejeden most ma podobne "story" w tle?). Nie wiem jak Wy ale dla mnie Diabeł praktycznie w każdej literackiej i legendarnej postaci kojarzy mi się jednak z kimś/czymś o ciut większej inteligencji :) (O Wolandzie z M&M nie wspominając). No ale... taka to właśnie historia związana jest z Mostem.
Z mostu można podziwiać piękne widoki na rzekę i góry. Warto poobserwować zmiany barwy wody wraz z chowaniem się słońca za chmury lub wyłanianiem się zza nich.
Tak naprawdę most został zbudowany na przełomie XI-XII wieku. Łączy dwa brzegi rzeki Serchio. Służył jako część bardzo ważnego szlaku pielgrzymkowego Via Francigena (historyczny, transalpejski szlak komunikacyjny w Europie, biegnący od Canterbury w Anglii przez Arras, Reims, Lozannę, Wielką Przełęcz Św. Bernarda, Pawię i Sienę do Rzymu. Jeden z najdłuższych europejskich szlaków pielgrzymkowych, wiodący do grobu Św. Piotra.).
Budowę mostu ufundowała prawdopodobnie sama Matylda Toskańska. Nazwę Mostu św. Marii Magdaleny uzyskał od figurki Marii Magdaleny, stojącej na jednym z brzegów rzeki.
Koło mostu, na parkingu na którym i my stanęliśmy, zobaczyliśmy samochodzik, który widziałam na niejednej fotografii i pocztówce z Mostem w Tle. Jego kolor jest praktycznie identyczny jak barwa wody w mocnym słońcu.
Sam most jest dość stromy, kamienny, wąski - o nietypowym kształcie. Oczywiście nawet w powszechny dzień, o ile nie jest się bladym świtem na nogach - spotkamy tu sporo turystów.
Szkoda mi było tylko faktu, że prąd rzeki i wiatr mąciły wodę i nie udało mi się zrobić zdjęcia Mostu z jego cudnym odbiciem w wodzie. Przepiękny krajobraz zrekompensował stratę :)
Zapraszam wkrótce do cz. IV...