Na co zwrócić uwagę kupując pierwszą lampę błyskową...
Wśród fotografujących osób przeważa podział na: - lubiących tylko światło zastane (ciągłe) - wielbicieli błyskania, z czego pierwsza grupa wydaje się być liczniejsza. Wiele osób pisze lub mówi o tym, że nie lubi błysku, nie podoba im się efekt, nie potrafią polubić się z lampą błyskową itp. Ja sama jestem wielbicielką światła zastanego (uważam bowiem, że nie ma niczego takiego jak „złe czy dobre światło” tylko „jest jakie jest” (jeśli go sami nie kreujemy) i pozostaje je po prostu obserwować i kreatywnie wykorzystać.
Niemniej jednak nie wyobrażam sobie nie posiadania (pod ręką!) lampy błyskowej na jakiejkolwiek sesji – są bowiem sytuacje w których jest ona niezbędna. Jestem za to bardzo daleka od stwierdzeń – że należy inwestować w drogi sprzęt i nie zgadzam się z opinią, że „nie da się” pracować z lampą nie posiadającą wszystkich technicznych zaawansowanych możliwości – jak bowiem fotografowano kilkadziesiąt lat temu (i co więcej, z prawidłową ekspozycją 😉)? Jeśli więc macie ochotę poczytać o tym jak kupować pierwszą lampę błyskową i na co zwrócić uwagę, zwłaszcza przy ograniczonych funduszach – zapraszam do lektury!!!
Po co nam w ogóle lampa?
To jest pierwsze pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć. Oczywiście w przypadku osób zajmujących się określonym rodzajem fotografii – np. ślubną czy ogólnie reporterską – odpowiedź jest oczywista:
a) Lampa błyskowa będzie potrzebna wszędzie tam, gdzie nie ma czasu na to aby kreować/ kontrolować światło, nie znamy warunków i musimy być przygotowani na każdą ewentualność.
Nie oznacza to, że nie da się zrobić ślubu czy wesela czy chrzcin bez lampy. Można, jeśli dysponujemy odpowiednimi jasnymi obiektywami oraz aparatem z dobrym i „użytecznym = ładnie szumiącym” ISO. Jest wielu fotografów (znanych!) którzy latami nigdy nie wyjęli w Kościele czy na sali weselnej lampy błyskowej. Natomiast w większości przypadków lepszym rozwiązaniem jest przygotowanie reportażu z lampą zapiętą na aparat i gotową do użycia, nawet jeśli ostatecznie dojdziemy do wniosku, że nie będziemy jej włączać i odpowiada nam zastane światło.
b) W fotografii komercyjnej – tutaj bez lampy po prostu się nie da. Owszem, co raz częściej widzimy zarówno fotografię reklamową jak i edytoriale wykonane przy świetle zastanym (w plenerze czy we wnętrzach) – jednak w 99% jest tam jednak odrobina błysku bezbłędnie połączonego ze światłem ciągłym. Jeśli więc komuś marzy się fotografia mody czy beauty (o produktowej nie wspomnę) – to nie ma rady, ale z błyskiem trzeba być "za pan brat".
c) Niejednokrotnie światło zastane tworzy nam cudowne warunki do fotografowania – jednak rozpiętość tonalna sceny przekracza zakres możliwości aparatu zrobienia zdjęcia z dobrą ekspozycją na światła i cienie jednocześnie – i bez składania osobnych klatek o różnych ekspozycjach – po prostu będzie ciężko. A wystarczy odrobinę doświetlić temat zdjęcia by wydobyć go z tła - jeśli nie decydujemy się na typowe zdjęcia konturowe (np. pod światło).
d) Jeśli nie mamy wyboru – musimy (lub chcemy) fotografować w pełnym słońcu, bez szansy na znalezienie cienia lub bez ekipy która podąży za nami z ekranem cieniowym :). Wtedy lampa przyda się bardzo do doświetlenia i rozbicia twardych cieni (zwłaszcza na twarzy)
e) W portretowaniu nocnym – szczególnie jeśli chcemy bawić się światłem i jego ruchem.
To oczywiście nie wszystkie przypadki, niemniej jednak lepiej lampę mieć i rozumieć co ona robi (to podstawa!) by mieć ją pod ręką i móc do niej świadomie sięgnąć.
Od czego więc zacząć wybieranie pierwszej lampy systemowej (lub zgodnej z systemem)?
I. Oczywiście to zależy do czego jej będziemy używać (np. tok myślenia kogoś kto jest pasjonatem fotografii nocnej będzie inny niż fotografa ślubnego ale spróbuję przyjąć jakieś uogólnienie :))
Ja bym się skupiła na TRZECH NAJWAŻNIEJSZYCH FUNKCJACH:
- tryb manualny (żadnej automatyki typu eTTLII czy iTTL mi nie trzeba) i dla początkujących – wyświetlanie w menu lampy obliczonych odległości. - HSS (tryb synchronizacji błysku z krótkimi czasami pracy migawki) - względnie – spora moc lampy.
Zacznę od tego ostatniego kryterium.
Moc lampy
Wbrew pozorom nie uważam tego za podstawowe kryterium wyboru. Wiele osób od tego zaczyna – kierując się przy wyborze największą liczbą przewodnią lampy (ona nam mówi o mocy lampy - w uproszczeniu). Oczywiście jeżeli możemy sobie pozwolić na zakup lampy o dużej mocy to dobrze – jednak pomyślcie o tym, jak często tak naprawdę będziecie chcieli „przyłożyć światłem – mocno i daleko" (i jaki będzie tego efekt) a jak często ona będzie doświetlać (a nie oświetlać) przedmiot zdjęcia znajdujący się w niedalekiej odległości.
Tryb manualny ( a tryb ETTLII iTTL)
Informacyjnie – TTL to tryb dla aparatów analogowych – teraz mamy już jego modyfikacje stąd właśnie ETTLII dla Canona czy iTTL dla Nikona)
Jak dla mnie wszelakich „kończących się na *TTL”) funkcjonalności – może nie być w lampie. Tryb manualny to dla mnie podstawa (tak samo jak w aparacie nie potrzebuję żadnych auto czy pół-auto udogodnień) – ponieważ pracując z lampą należy myśleć o dwóch ekspozycjach na raz (na światło zastane/tło i na błysk) to jedynie tryb manualny pozwala mi dokładnie określić z jaką mocą/ na jaką odległość/z jakim rozproszeniem czy skupieniem (pomijam modyfikatory światła na razie!) ma polecieć światło. W trybie eTTLII (Canon) czy iTTL(Nikon) lampa z aparatem myślą za nas (w uproszczeniu) i zwykle nie wyciągają tych samych wniosków co moje oczy i głowa w temacie co to światło ma zrobić i jak. Oczywiście nie demonizuję automatyki, natomiast wystarczy w zupełności tryb manualny przy którym (rozumiejąc lampę) ustawimy wszystko zgodnie z naszymi potrzebami - w przeciwieństwie do automatu, który zachowa się raz lepiej raz gorzej - ale zawsze po swojemu. Wady i zalety trybów automatycznych warto znać – natomiast, jak dla mnie, może tego w lampie nie być (od ok 5 lat nie użyłam ani razu).
Wyświetlenie pomiaru odległości w metrach lub innych miarach
Dla osób początkujących jest to zdecydowanie ogromna zaleta lamp a nie wszystkie ten pomiar pokazują. Np. bardzo fajne i niedrogie lampy Yongnuo – nie! Jeśli dobrze zrozumiemy pracę lampy – to można się bez tego obejść. Niemniej jednak jeśli ktoś zaczyna pracę z błyskiem i na dodatek czuje, że ogólnie boi się tematu – to niech pierwsza lampa metraże pokazuje (dla pocieszenia powiem, że 99% lamp studyjnych nie pokazuje nic poza mocą lampy a to przecież też błysk 😊) Jest to informacja przydatna jeśli musimy szybko ustawić błysk w warunkach dosyć dynamicznych i „małokontrolowalnych” – więc pierwszą lampę polecam jednak kupić z tą funkcjonalnością.
HSS (High Speed Sync)
To jest zdecydowanie podstawowe kryterium, jakim bym się kierowała. Możliwość zsynchronizowania lampy z krótkim czasem otwarcia migawki jest dla mnie w przypadku lampy systemowej (nie studyjnej) nadrzędna. Wiele osób nie wie, że w przypadku ekspozycji z lampą czas nie ma nic do rzeczy – i ta synchronizacja związana jest z pracą kurtyn w aparacie a nie czasem samym w sobie - natomiast ona pozwala nam użyć lampy wszędzie tam, gdzie będziemy używać krótkich czasów (ostre słońce, zwłaszcza przy małym numerze przysłony gdzie zależy nam na mniejszej głębi ostrości, konieczność zamrożenia ruchu, sporty itp.) Jeśli lampa nie ma HSS – nie będzie jej w ogóle można skutecznie użyć w w/w warunkach – ponieważ w większości systemów, aparat automatycznie przy włączonej lampie bez HSS sprowadzi nam czas do czasu synchronizacji (od 1/16-s do 1/250s w większości modeli) który w tych sytuacjach - będzie za długi.
II. W kolejnych etapach rozważań nad zakupem lampy warto zwrócić uwagę NA NASTĘPUJĄCE FUNKCJONALNOŚCI: - możliwość pracy lampy jako „master” (sterowania innymi lampami) gdy jest zdjęta z aparatu. - możliwość wyzwolenia błysku na drugą kurtynę
Właśnie w takiej kolejności!
Praca jako „master” przy zdjęciu lampy z aparatu
Jest to jedna z mniej oczywistych funkcjonalności lampy, często pomijana w opisach lamp w internetowych sklepach albo zupełnie nie znana sprzedawcom - i dowiadujemy się o niej (lub jej braku) dopiero ze szczegółowej instrukcji. Bardzo wiele lamp (o dziwo) może być albo „slave” (błysnąć na zawołanie innej lampy) albo „master” (wyzwolić inne) tylko wtedy gdy są zapięte na aparat. Zdjęte – mogą być tylko „slave”. To oznacza, że jeżeli chcemy użyć więcej niż jednego źródła światła (po prostu kilku lamp) i każda z nich ma być na statywie a żadna na aparacie – to minimum jedna musi móc pracować w trybie „master”. Wcześniej czy później każda osoba pracująca z błyskiem zaczyna mieć ochotę (a rozumienie błysku przychodzi dość szybko, wierzcie mi, zwłaszcza jak ktoś dobrze to wytłumaczy 😊)) na rozstawianie lamp w kilku miejscach i ta funkcja zaczyna się robić kluczowa.
Zwróćcie uwagę na to, że niektóre marki lamp – mają dla tych samych modeli lamp, ale dla różnych systemów (Canon, Nikon, Sony...) różne funkcjonalności. Niestety – to się zdarza. Spotkałam się z tym kilkukrotnie - że dla Canona dana lampa (nie systemowa, ale zgodna) ma tą funkcjonalność – a dla Nikona, mimo, że to ten sam model lampy tej samej firmy – już nie. Po prostu trzeba dokładnie pytać i czytać.
Możliwość wyzwolenia błysku na drugą kurtynę (bardzo często jest to powiązane czy nawet mylone z synchronizacją z długimi czasami)
Fajne i przydatne – aczkolwiek nie jest konieczne. W dużym uproszczeniu – ta funkcjonalność umożliwia nam pokazanie światła ruszającego się obiektu za nim, a nie przed nim. Bez tego na pewno nie obejdą się pasjonaci fotografii nocnej lub zabaw z malowaniem światłem. Jeśli paramy się głównie fotografią portretową – można się bez tego (choćby na początek) obejść.
III. INNE FUNKCJONALNOŚCI są już miłym dodatkiem – natomiast jeśli kupujemy pierwszą lampę, uczymy się pracy z błyskiem, to możemy z nich zrezygnować.
Stroboskop
Bardzo fajna funkcja do zabawy i do zamrażania sekwencji ruchu (na pewno widzieliście zdjęcia baletnic tak jakby w kilku pozach nałożonych na siebie - to właśnie stroboskop). W praktyce – aby uzyskać piękne obrazy z pięknym światłem, jest to technicznie trudne ponieważ musimy praktycznie wyłączyć jakiekolwiek inne żródła światła i fotografować w określonych warunkach. Tak naprawdę znam niewiele osób, które mając to w lampie – faktycznie używają tego często i namiętnie. Jeśli lampa ma stroboskop – dobrze! – ale nie kosztem innych funkcji. Wszelakie wbudowane czujniki radiowe itp.
Ja zdecydowanie polecam kupić osobny komplet odbiorników radiowych – nie będzie problemu ze współpracą między różnymi typami lamp. Czujnik światła
Przydatny by wyzwolić lampę światłem innej lampy ale ma jeden podstawowy mankament – czujnik światła musi to światło odebrać co oznacza, że lampa wyzwalająca musi błyskać w takim ustawieniu by lampa odbierająca mogła to światło zobaczyć. Może się przecież zdarzyć, że nie tak chcemy ustawić światła w kadrze. Bezpieczniej – po prostu inwestować w odbiorniki radiowe i nie zawracać sobie tym głowy.
Wsparcie dla AF przy małej ilości światła
Jedyna z funkcji dodatkowych, która faktycznie może się przydać. Jest to niewielkie dodatkowe oświetlenie pozwalające nam w stosunkowej ciemności, przed błyskiem, nastawić ostrość na wybrany przedmiot. W praktyce to wspomagaganie AF działa różnie w różnych lampach. Czasem po prostu trzeba i tak na chwilę czymś doświetlić obiekt ostrości (latarka, dodatkowa lampka, tel komórkowy itp) lub zrobić to manualnie.
Drogie niekoniecznie potrzebne!
Jak widzicie wcale nie trzeba na początek kupować najdroższej lampy świata!!! Kilkadziesiąt lat temu lampy błyskowe ziały żywym ogniem a jednak zdjęcia miały prawidłową ekspozycję :) Ja najczęściej używam w plenerze sprzętów dość "archaicznych" (jak powiedzieliby niektórzy "eksperci") - canona 430EXII i Yongnuo 568EXII głównie dlatego, że już tyle razy udownodniły swoją pancerność na skutek moich eksperymentów świetlnych że najzwyczajniej w świecie boję się zabierać coś droższego bo miewam różne pomysły na użycie lamp i różnie to się kończy. Tym dwóm modelom częste upadki jak dotąd były niestraszne.
Oczywiście to są początki pracy z błyskiem. Później dochodzi chęć kupienia statywu i użycia modyfikatorów światła – ale to już temat na osobny wątek. W skrócie powiem tylko tyle, że wg mnie najlepiej kupić: - niedrogi a stabilny statyw do lampy (można wybrać coś z Quantuum Air) oraz - przejściówkę do systemu Bowens (chodzi o zapięcia typu Bowens, które ma większość popularnych studyjnych modyfikatów do lamp).
Statyw to wydatek ok 100-200zł i taka przejściówka też ok 100zł (np. Quantuum BK-3). Posiadając jedno i drugie – możemy zacząć używać tych samych modyfikatorów co w studio – oczywiście z uwzględnieniem wagi, bo statyw i owa przejściówka nie utrzyma np. okty-giganta – która potrzebuje rozpięcia na stabilnym/obciążonym studyjnym żurawiu. Natomiast spokojnie poradzi sobie z większością portretowych modyfikatorów.
Można także rozważyć kupienie lekkiego przenośnego zestawu – np. coś z serii Phottix Easy-up. O tyle wygodne – że składa się i rozkład szybko a na dodatek jest lekkie. Ale zestaw mamy zwykle z jednym rodzajem modyfikatora (okta lub softbox) - można oczywiście dokupić kolejne ale tam forma zapięcia nie umożliwia użycia nic z zapięciem Bowens. Dlatego jednak ja preferuję zwykły statyw i przejściówkę.
Jeśli chodzi o odbiorniki/nadajniki radiowe – ja używam Yongnuo 622 i 622 TX do systemu Canon i sprawdzają mi się świetnie (to nie jest ten sam odbiornik co do lamp studyjnych!) i początkujące osoby muszą pamiętać aby kupić dwie sztuki (minimum). Nadajnik na aparat i odbiornik do lampy.
Bardzo ważną sprawą jest też sprawdzenie, zwłaszcza dla posiadaczy Nikon'a - które z funkcji lampy są sterowane z poziomu aparatu. Może się bowiem okazać, że zakupiona lampa ma funkcjonalności, na których użycie nie pozwoli nam nasz aparat.
Mam nadzieję, że moje porady pomogą Wam w wyborze pierwszej lampy. Z przyjemnością poczytam o Waszych zmaganiach. Jeśli uważacie, że artykuł pomoże także Waszym znajomym - będę wdzięczna za udostępnie go!
Miłego błyskania! Gosia